Celem rozwoju gospodarczego jest to, by korzystali z niego wszyscy
Zandbreg, podczas spotkania z dziennikarzami w Bielsku-Białej, odniósł się do piątkowej debaty kandydatów na prezydenta w Telewizji Republika, w której - w roli zadającego pytania - wystąpił przedsiębiorca, prezes InPostu Rafał Brzoska.
"Najbardziej charakterystyczne jest to, że cała scena polityczna, od prawicy pisowskiej, konfederackiej, po przedstawicieli rządu, ścigała się, kto się panu Brzosce bardziej podliże, kto powie, że jest on najmądrzejszy, a jego pomysł, by gospodarkę reorganizować pod interesy ludzi takich jak on, jest super. Ja uważam inaczej: celem rozwoju i wzrostu jest to, żeby korzystali z niego wszyscy" – powiedział Zandberg.
Jak ocenił niektóre pomysły Inicjatywy SprawdzaMY, której lideruje Brzoska, "stawiają włosy dęba na głowie". "Każdy w Polsce powinien pracować na tych samych, uczciwych zasadach. Wszystkich powinien obejmować Kodeks pracy. Nie wolno dopuszczać, by nieuczciwe firmy wykorzystywały pracowników migrantów do tego, by wysadzić normalne funkcjonowanie rynku pracy; podcinać pensje, niszczyć zasady zapisane w Kodeksie pracy. Pan Brzoska tego właśnie pragnie, bo jego zespół zaproponował, by można było pracowników zza granicy ściągać i zatrudniać w Polsce na śmieciówkach. Już całkiem legalnie" – powiedział.
Polityk Partii Razem ocenił zarazem – w kontekście piątkowej debaty – że widać na niej było "jak daleko jest Karolowi Nawrockiemu i dzisiejszemu PiS-owi do tego z czasów Beaty Szydło". "Bo czym się przyszedł pochwalić pan Nawrocki? Projektami podatkowymi, co potwierdzają wszyscy eksperci, (…) oznaczającymi wielki transfer pieniędzy do osób najbogatszych. (…) Zmiany podatkowe nic nie dają pracującej większości, najsłabszym, najbiedniejszym" - dodał.
Zdaniem Zandberga, jest oczywiste, że rządząca "liberalna elita", podobnie jak prawica, "nie ma żadnego pomysłu na rozwój Polski". "Nie ma żadnego pomysłu na inwestycje, które mogłyby odwrócić największe zagrożenie stojące przed nami. Tutaj na Podbeskidziu to widać. Istnieje zagrożenie, że miejsca pracy będą znikały, bo nasze firmy współpracują jako podproducenci z firmami krajów Europy Zachodniej. W wielu tamtych krajach nadchodzi stagnacja gospodarcza. (…) W Polsce musimy stanąć gospodarczo - dużo silniej niż dotąd - na własnych nogach; dużo mocniej inwestować w naukę, badania, rozwój, budowanie przewag konkurencyjnych" – powiedział.
Jak zaznaczył, Polska nie powinna konkurować "tanią pracą i służeniem firmom z innych krajów", ale "budowaniem wartości intelektualnej, zdolności inżynierskich, własnych produktów".
W ocenie polityka, rząd Donalda Tuska nie przeznacza wystarczających nakładów na "politechniki, instytuty badawcze, naukę, badania i rozwój". "Polska cały czas ma ciągnąć się jak wagonik za niemiecką lokomotywą. Tak już się nie da, bo niemiecka lokomotywa się zatrzymuje" – dodał.
Adrian Zandberg krytykował też kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena za słowa o tym, by "edukacja była tylko dla tych, którzy są najbogatsi". "Partia Razem nigdy nie zgodzi się na płatne studia. Nigdy nie zgodzi się na to, żeby ci, którzy wdrapali się na szczyt, podciągnęli za sobą drabinę i nie pozwolili wchodzić na górę innym" – mówił.
Lewicowy polityk powtórzył zarazem wypowiadaną już w kampanii zapowiedź. "Musimy uruchomić duży państwowy program budowy akademików tak, żeby każdy student (…) miał gwarancję od państwa taniego dostępnego dachu nad głową w czasie, kiedy studiuje". Na uniwersytetach i politechnikach powinna powstać sieć tanich stołówek, by obniżyć koszty życia.
Zandberg w sobotę spotka się jeszcze z wyborcami w Tychach i Katowicach. (PAP)
szf/ mow/
